piątek, 21 kwietnia 2017

Acampada a la Victoria

W środę rano razem z 32 dzieciaków/młodzieży wybraliśmy się na coś w stylu obozu do oddalonego o ok. 15 km ośrodka wypoczynkowego. Na miejscu czekała na nas grupa z Minorki wraz ze swoimi opiekunami. W sumie było nas prawie 70 osób. Szaleństwo w hiszpańskim wydaniu!

Atrakcji nie brakowało. Były gry w terenie, warsztaty wspinaczkowe, akrobatyczne, farbowania koszulek, robienia bransoletek itp. 

Ale oczywiście największą atrakcją był nocleg w ośrodku. Nie było jakoś bardzo głośno, więc nie musieliśmy wstawać w nocy zbyt często, ale niektórzy przez te 24 godziny, które spędziliśmy na wyjeździe nawet nie zmrużyli oka ;)

 Gra w terenie/fot. Wiśnia
 Oczywiście musiała być i gra w piłkę nożną :P/fot. Wiśnia
 Tuż przed kolejną grą w terenie. Tym razem nasi podopieczni mieli za zadanie znaleźć ukryte przez nas w okolicy balony/fot. Wiśnia 
 Gry integracyjne/fot. Wiśnia
 Tuż przed wyjazdem/fot. Wiśnia

Jeśli chodzi o moje wrażenia to mam kilka refleksji:
1) Trudno było mi się odnaleźć w tak dużej grupie rozmawiającej non stop po majorkańsku. O ile jestem w stanie zrozumieć dosyć sporo w codziennych sytuacjach o tyle w takim rozgardiaszu po prostu się gubiłam. W związku z tym było mi też ciężej czy zagadywać do dzieciaków czy je kontrolować, bo po prostu często ich nie rozumiałam. Nie czułam się tam zbyt pewnie po prostu. Mam nadzieję, że na kolejnym wyjeździe będzie już łatwiej, gdyż będę znała więcej osób.
2) Jeśli chodzi o organizację to byłam pod wrażeniem z jakim spokojem Pere i Andreu podchodzili do wszystkiego. Nie było sprawdzania listy obecności - kto nie przyszedł na miejsce zbiórki przed wyjazdem - jego problem. W Polsce jednak jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do dyscypliny. Tutaj dużo działo się na luzie, aczkolwiek z planem. Chłopaki śmiali się trochę ze mnie kiedy dziwiłam się, że nasi podopieczni są traktowani w taki a nie inny sposób :P