czwartek, 3 sierpnia 2017

LA PATRONA!!!

No i w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień - La Patrona! 

Zaraz po obiedzie wystroiłam się w białą koszulę nocną i specjalne białe buty (bitwa miała miejsce w nocy, dlatego wszystkie kobiety miały na sobie właśnie taki strój) i ruszyłam na spotkanie ze znajomymi. Tego dnia kobiety i mężczyźni większość czasu spędzają osobno (w końcu bitwa to bitwa).

W stroju chrześcijanki/fot. Wiśnia

O godzinie 17:00 przez główny plac przemaszerowali Maurowie, czyli ci, którzy walczyli z mieszkańcami Pollensy (i ostatecznie przegrali). Wtedy jeszcze nie byli poprzebierani. Co najwyżej mieli naszyjniki i pomalowane oczy. 
Do tego było niesamowicie gorąco. Chyba nigdy nie było mi aż tak gorąco jak wczoraj (nawet na pielgrzymce). Wszyscy byli zgromadzeni na Plaza Mayor i naprawdę nie było czym oddychać. A dodatkowo nasze koszule nocne były zrobione z dosyć grubego materiału co jeszcze bardziej nas grzało.

 Chrześcijanki (byłyśmy wcześniej by zająć sobie dobre miejsca, więc nie było jeszcze dużego tłoku)/fot. Wiśnia
 Maurowie (obecnie są to mieszkańcy Pollensy, wiadomo) maszerują i wymachują koszulkami przy akompaniamencie orkiestry grającej utwór zagrzewający ich do walki/fot. Wiśnia
 Koszule w górę!/fot. Wiśnia
Jest i orkiestra (próbuje przecisnąć się w tłumie)/fot. Wiśnia

Potem biegusiem udałyśmy się z dziewczynami na ulicę, gdzie odbywa się inscenizacja pierwszej bitwy, by zająć sobie miejsce. Udało się, ale musiałyśmy czekać w tym ścisku ponad godzinę. Stałyśmy mniej więcej metr od okna z którego o 19:00 wyłonił się Joan Mas - dowódca chrześcijan, czyli mieszkańców Pollensy wzywający ludność do ataku na nieprzyjaciela. Było warto! Widziałam wszystko bardzo dobrze i choć miałam stracha, że nas stratują to obyło się bez uszczerbku na zdrowiu. 

 La Patrona, czyli figura Matki Boskiej Anielskiej chroniąca mieszkańców Pollensy/fot. Wiśnia
 Procesja tym razem nie Maurów (którzy właśnie się przebierają), lecz chrześcijan/fot. Wiśnia
 Chrześcijanie szykujący się do bitwy/fot. Wiśnia
Czekamy w ścisku i upale/fot. Wiśnia
Jesteśmy w centrum wydarzeń/fot. Maria Rosa


A OTO I BITWA - VIDEO1 I VIDEO2 
(Widać mnie w video 1w 2:10 w lewym dolnym rogu). 


 Força Pollençins/fot. Wiśnia
 Druga bitwa/fot. Wiśnia
 Chrześcijanki i Maurowie/fot. ktoś
Gorrrrrrrąco/fot. Marta
 Trzecia bitwa (biegaliśmy po polu uciekając przed walczącymi chrześcijanami i Maurami. Totalne szaleństwo)/fot. Wiśnia
 Walczą/fot. Wiśnia
 Kurz, brud, piwo, umazane twarze i w ogóle wszystko/fot. Wiśnia
 Do boju!/fot. Wiśnia
 Maurowie/fot. Wiśnia
 Dragut (przywódca Maurów) wygłaszający mowę końcową i chwalący odwagę Pollensy/fot. Wiśnia
 Wszystkiemu towarzyszy orkiestra/fot. Wiśnia
 Koszula nocna już nie taka biała :)/fot. Marti

Potem wszyscy ponownie udali się na główny plac na kolejne piwko. Nie wiem o której skończyło się świętowanie. Ja dotarłam do domu ok. północy. Wiem za to, że dziś kto tylko może odpoczywa w domu :P 


Bardzo się cieszę, że miałam okazję wziąć udział w La Patrona. Już w pierwszym tygodniu od mojego przyjazdu mieszkańcy opowiadali mi jakie cuda się wtedy dzieją. I mieli rację. Mieszkańcy Pollensy umieją się bawić i celebrować swoje święta. Urzekło mnie to, że każdy, kto może przebiera się i wychodzi na ulice. Jest to okazja do wielu spotkań. Wszyscy poza tym, że są wesolutcy dzięki % to autentycznie się cieszą. Nikt nie myśli o codzienności. Są tu i teraz.

A z drugiej strony warto też dodać, że miny turystów są nie do opisania! Bez wiedzy na temat historii tego wydarzenia całe te obchody naprawdę musiały wyglądać przerażająco.