sobota, 5 listopada 2016

Inca, Inca!

Okazuje się, że nie zawsze pierwsze wrażenie jest mylące. 
Druga wizyta w Ince nie spowodowała wzrostu mojej sympatii do tego miasta. Znacznie bardziej podoba mi się w Pollensie, no ale przecież nie mogę tu spędzić całego roku, więc z Colbym i nową koleżanką, Olą wybraliśmy się tam na wycieczkę. W związku z tym, że Inca słynie z wyrobów ze skóry (np. butów marki Camper), pomyślałam, że może uda mi się kupić ładne botki. 

Nie, nie udało się :( Sklepów z obuwiem faktycznie nie brakuje, ale póki co nie znalazłam tego, czego szukałam, dlatego skupiliśmy się na poznawaniu miasta. Niestety niezbyt wiele jest do poznawania. Muzeum Obuwnictwa i Wyrobów ze Skóry (tłum. własne) było zamknięte, kościoły również. Innych zabytków za bardzo nie ma. Mogliśmy ewentualnie pospacerować po parku, przejść się krętymi i wąskimi uliczkami. 

 Monastir de Sant Bartomeu/fot. Wiśnia
 Església de Santa Maria la Major/fot. Wiśnia
Parc del Serral de les Monges/fot. Wiśnia

Plusem wycieczki był odbywający się w mieście Targ Średniowieczny (cat. Mercat Medieval). Główne ulice pełne były straganów, poprzebieranych sprzedawców i oczywiście bardziej lub mniej lokalnych produktów. 

 Mercat Medieval/fot. Wiśnia
 Mercat Medieval/fot. Wiśnia
 Mercat Medieval/fot. Wiśnia
Mercat Medieval/fot. Wiśnia

Na zakończenie naszej wizyty uraczyliśmy się szklanką piwa (hiszp. caña) i ziemniaczkami w sosie pomidorowym (hiszp. patatas bravas).