czwartek, 3 listopada 2016

Trzeba wykorzystać prawie wolny dzień!

Tak się jakoś złożyło, że miałam dziś wolne do godz. 17 i trzeba było zagospodarować ten czas. Pogoda baaardzo dopisała, więc pojechaliśmy z Colbym na wycieczkę rowerowo-pieszą do la vall d'en Marc i els molins Llinars (trasa nr 4). Na trasie widzieliśmy dwa młyny. W zasadzie gdybym nie wiedziała, że to młyny to chyba bym się nie domyśliła ;) 

Młyn/fot. Wiśnia

Liczyliśmy na jakieś większe wyzwanie, ale okazało się, że trasa kończy się przy bramie jednego z gospodarstw (hiszp. finca). Wydało nam się to trochę dziwne, więc zadzwoniliśmy po radę do Pere, który jest ekspertem od górskich wycieczek. To była dobra decyzja, gdyż podpowiedział nam, że tuż obok zaczyna się inna trasa, ale dróżka jest prawie niewidoczna i dosyć stroma, przynajmniej na początku. A ponadto, by iść dalej trzeba wkroczyć na teren prywatny... Postanowiliśmy zaryzykować i opłaciło się. 

 Na trasie/fot. Wiśnia
 Na trasie/fot. Wiśnia
 Puig de la Madona (231 m n.p.m.)/fot. Wiśnia
 Puig de la Madona/fot. Wiśnia
 Puig de la Madona/fot. Wiśnia
 Na trasie/fot. Wiśnia
Na trasie/fot. Wiśnia

Kusiło nas, by zostać tam na dłużej, ale gdy zobaczyliśmy krążące nad nami dwa sępy uznaliśmy, że chyba lepiej będzie jednak wrócić ;)